niedziela, 13 marca 2016

Słowo na niedzielę



   Ah jak ładnie wyglądały dziś Góry Dzika. Tuman chmur w różnych odcieniach granatu i szarości okrywał najwyższe szczyty. Góry były czarne , a dół szary. Gdy jednak słońce wychodziło zza chmur Bajkowy Las i łąki nad Wisłokiem robiły się złote. Trwa już zielona, zapach Wielkanocy. Trza się z grzechów oczyszczać.




    A tak myśląc o Wielkiej Nocy pomyślałem o polskim Kościele. Chyba nie jest to jeden Kościół. Jest Kościół Fajnokatolicki na przykład. Fajni tam są ludzie, solidarni, postępowi i elastyczni, a nie zakute łby ciemnogrodzkie. Księża są elastyczni i często zrzucają sutanny będące przeżytkiem przecież. Wierni sikają  czasem do zniczy, ale gdy trzeba stają murem za państwem prawa. Bóg niby jest, ale w sumie taki sam jak Allah czy inny Brahma. Wszystkie religie są równe, a msza to lokalny koloryt. Jednak skoro wszystkie religie są absolutnie  równe to czym jest prawda  ? Taki jeden rzymski urzędnik wysoki zapytał o to jednego rewolucjonistę arabskiego czy żydowskiego. A co mu ten odpowiedział to można sobie poszukać.


   Odwrotnością Kościoła Fajnokatolickiego jest Kościół Mrocznokatolicki. Jego wierni wszędzie tropią Szejtena i pogaństwo. Przy czym jakoś dziwnymi ścieżkami to idzie. Walczą na przykład z Andrzejkami, a pomijają jak się zdaje arcypogański zwyczaj topienia Marzanny.  Zastanawia mnie też czy zdają sobie sprawę, że grzybowa na Wigilii to pogańskie resztówki, tak samo Dyngus, pisanki właściwie połowa "prastarych katolickich obyczajów". Ale toleruje się je zwalczając zaciekle stary ludowy zwyczaj z arcykatolickiej Irlandii ;) 
   Kościół Mrocznokatolicki  jak sama nazwa wskazuje jest pełen lęków. Taka "fajnokatolickość" a rebours  ( lubię ten zwrot, tak mądrze brzmi ) , diabły są  wszędzie i niemal wszystko do diabelskość. Diabeł jest zdaje się jedną z dwóch centralnych postaci. Taki manicheizm trochę. Obok oczywistych heretyków jak legendarny ksiądz Natanek pojawiają się postacie ortodoksyjne, ale jakoś nie przyciągające. Tekieli jakoś mnie nie przyciągnął do wiary, raczej odepchnął. Ciemne to i średnio bezpieczne dla zdrowia. Jak sądzę nie jedna osoba podatna na nerwice, psychozy i histerie jak się naczytała różnych "bibliotek zagrożeń duchowych" to wcale nie stała się "wolna". Tylko jeszcze bardziej mąciło się w głowie. Tak myślę, że od zaczytywania się w "Egzorcyście" itp prędzej się człowiekowi w głowie popierdoli niż będzie lepszym człowiekiem, spokojniejszym, ufniejszym. No i kwestia zasadnicza - być może egzorcyzmy, groza diabelskich sztuczek przyciąga do wiary cześć ludzi. Jednak trwalsze przyciągnięcie widzę w odkryciu piękna Ewangelii, a nie tam przestraszenie się  demonicznych show. Chrystus demony jak się zdaje zwyciężył  i jest "Zwycięśca Śmierci, Piekła i Szatana", a "Nam za przykład dan jest, iż mamy zmartwychpowstać, z Panem Bogiem królować Alleluja"  ? 

   No i jest Kościół Ludowy. Jednak jakoś się rozkleja, jakiś słabowity. Robi się coraz bardziej urzędowym. Wielu księży udaje, że są księżmi, a wierni udają, że są wiernymi.  Oczywista ksiądz jest też człowiekiem, ale było nie było powinien pełnić taką funkcję jak przed wiekami wioskowi szamani. Przewodnik dusz , lekarz umysłów. A często po prostu robi "robotę jak robotę", trochę taki urzędnik stanu cywilnego. Niski jest  poziom homiletyki, a celują w tym biskupi. Chutornik słysząc "list pasterski Episkopatu Polski" zasypia natychmiast twardym snem.  Jest trochę przysłowiowych Szustaków, ale za mało, stanowczo za mało. I dziwić się , że młodzież jednocześnie tęskni za wartościami ( "Cześć i Chwała Bohaterom ! , Cześć i Chwała Bohaterom !") , ale Kościół to już tak średnio. Prywatyzacja  religii będzie postępować. 
    A wszystko w sosie samozadowolenia bo przecież "mimo wszystko Polska na tle Europy" i w ogóle "mamy Naszpapieża i siostrę Faustynę". Nie wiem czy o coś takiego chodziło Karolowi Wojtyle. Mimo wszystko lubię ten  wojtyłowo-wyszyńskowy katolicyzm, te majówki, karteczki różańcowe, czuwania fatimskie, pielgrzymki jasnogórskie i licheńskie, lokalne Madonny i miejscowych świętych. To zdecydowanie mój katolicyzm. Najbliższy, taki ludzki, swojski. 


Cisza ;)


  Jest jeszcze Kościół Tradsów. Tradsi uważają , że Średniowiecze było git, a później już syf. No nie wiem czy takie fajne. Klęski głodu i "powietrza", powszechność brutalnej przemocy ( najazdy, wojny wewnętrzne, zbóje przydrożni ), ogólnie ciężkość życia. Oczywiście Średniowiecze Średniowieczu nie równe i właściwie to termin bzdurny. Bo to właściwie dwie epoki - Ciemne Wieki i Średniowiecze Dojrzałe. Wiele fajnych rzeczy wynaleziono własnie w Średniowieczu. Renesans zaś  wcale nie był taką fajną epoką jak się na ogół sądzi. Dużo w nim było mroku, zabobonu i okrucieństwa.
   Z drugiej strony faktycznie posoborowy Kościół chyba trochę wypaczył myśl soborową, tzn część Kościoła. Szczególnie celują w tym biskupi niemieccy, właściwie heretycy. Robi się właśnie taki Kościół Fajnokatolicki. A Jezus aż taki fajny nie był, na swój sposób był hipiesem, ale jak trzeba było to mówił "przyniosłem Światu miecz". 


Bobry zaczynają zalewać podnóże Malinowej. Pierwszy raz od ok 2007.



  Innym typem jest tzw. Kościół Żeńskokatolicki zwany też Ginekologicznym. Ja wiem, że kalendarzyk fajna sprawa, że tzw. kobiece soki to fajna sprawa, ale generalnie to mnie jakoś nie porywa. Może dla kogoś państwo Terlikowski są przykładem porywającym, mnie bardziej porywają państwo Pileccy. 
   Odrębną podkategorią są różne ruchu i wspólnoty. Czasem mi się to podejrzane zdaje. Szczególnie takie tajemnicze bractwa jak Neokatechumenat. Jakimś protestantyzm taki, ale jeśli się to mieści w kanonach to spoko. Inną kwestią są różne Oazy i inne "Miłujcie sie !". Zastanawiam się czy, aby na pewno wmawianie nastolatkom, że "chłopcy chcą tylko dziewice" i tym podobne nie powoduje na dłuższą metę kryzysów wiary. Wszak ta piętnastolatka za chwilę będzie miała dwadzieścia lat i odkryje , że rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. 
   Kiedyś to proste było, ta moralność chrześcijańska. Brało się ślub w wieku około dwudziestki więc nie było jakimś wyzwaniem "trwanie do ślubu". A i tak "wcześniaków" było sporo ;) Teraz czasy inne, przede wszystkim ekonomia inna - wiek "ślubny" przesunął się, a na moje oko dziewica koło 30-tki to nic naturalnego. O ile oczywiście nie poszła drogą surowości i wyrzeczenia się potrzeb. To jest akurat jak najbardziej naturalne - zawsze i wszędzie tacy ludzie byli. W każdych czasach i w każdej kulturze. Choć mimo wszystko z tym seksem Kościół ma rację. Im Chutornik starszy tym bardziej odkrywa, że to nie są żadne głupoty :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz